GoodVibes Miesiąca – kolorowe obrazy Ewy Macheta

SZTUKA DO WNĘTRZ

Lubię spokój i minimalizm i z całą pewnością dobrze zaprojektowane ascetyczne wnętrze może wzbudzać podziw, jednak uważam, że do życia nie ma nic smutniejszego niż puste białe ściany.

Moi klienci często zwracają się do mnie z takim właśnie problemem. Mówią: „Kupiliśmy mieszkanie, architekt zrobił nam projekt. Jest niby urządzone, ale takie jakieś puste. Mamy przestrzeń, ale zamiast się nią cieszyć, czujemy się przytłoczeni”. I wtedy wchodzę ja, cała na… kolorowo 😉

Bo kolory mają moc. Wpływają na nasz nastrój, na nasze samopoczucie. Wyciszają nas lub aktywują. Wzbudzają w nas wspomnienia, skojarzenia, emocje. Warto używać ich we wnętrzach tak, by kreować dobry nastrój. Nasz. I dobry nastrój wnętrz.

Kolory kolorami, ale ważna jest też wymiarowość. A ją uzyskuje się poprzez zastosowanie różnego rodzaju dekoracji ściennych. Mogą to być tkaniny, tapety, panele, lustra, płaskorzeźby czy… obrazy. Lubię i zachęcam do tego moich klientów, by zamiast kupować sklepową masówkę, wyszukiwać prace początkujących artystów. Z jednej strony stać się mecenasem młodego talentu, z drugiej podarować sobie i swojemu domowi coś unikatowego, czego nie zobaczymy w salonie u sąsiadów. Coś, co urzeka nas jakimś swoim konkretnym aspektem, co nas porusza, inspiruje.

Niektórym wydaj się, że to droga rzecz. Nieprawda. Ciekawe obrazy można kupić już za kilkaset złotych, czyli równowartość 2-3 oprawionych w ramy plakatów „w stylu skandynawskim”.

Inni dodadzą „ale ja się nie znam”. Nie szkodzi. Zawsze możesz się „poznać”, ale przede wszystkim przyjmij jedną, prostą radę – podążaj za tym, co Ci się podoba, co będzie spójne z Twoim gustem i Twoimi potrzebami, co będzie grało z Twoim wnętrzem i wnętrzem Twojego domu. Powtarzam to zawsze, ale wierzę w to absolutnie – spójność jest najważniejsza. Również, czy może przede wszystkim, spójność z samym sobą.

Ja na przykład lubię gry słów, private jokes i kiedy nie wszystko jest powiedziane do końca serio. To samo cenię we wnętrzach – mrugnięcie okiem, zaczepkę, ukrytą osobistą historię widoczną i w pełni zrozumiałą tylko dla wtajemniczonych, a jednocześnie pociągającą dla odbiorców z zewnątrz. Wierzę w wyzwalającą moc kolorów, dzięki którym można wyczarować najbardziej optymistyczne i stymulujące środowisko. W spryt i fantazję, dające możliwość stworzenia wystroju, w którym każdy może żyć pięknie i wygodnie, bez względu na budżet. I dlatego, pisząc dziś o obrazach, przedstawię Wam prace Ewy Macheta, w którym odnalazłam to wszystko. Które zachwyciły mnie kompozycją barw, płynącą z nich radością i tryskającymi z nich dobrymi emocjami.

Jak to często w obecnych czasach bywa, wszystko zaczęło się od postu na socialach, a skończyło na fascynacji i przygarnięciu kawałka Jej twórczości do siebie. I kolejnym GoodVibes’ie Miesiąca 😉

Ewa Macheta mieszka i pracuje w Krakowie. Tam też odkryła swoją pasję do malowania. Tworzy abstrakcyjne obrazy na płótnie i papierze. Najchętniej sięga po farby akrylowe, akwarele oraz wszelkiego rodzaju media mieszane – od kredek, po tusze, pastele, markery i cienkopisy. Od niedawna tworzy również grafiki, które drukuje w formie plakatów. Wyraża siebie poprzez przelewanie na płótno lub papier swoich myśli, emocji i pragnień. Jej obrazy, jak sama mówi, są w ogromnej mierze bardzo intymne oraz personalne.

Patrząc na jej obrazy, myślę sobie, że to musi być bardzo dobra, szczęśliwa i spełniona osoba. Wystarczy spojrzeć na te kompozycje, kolory. Jakie są pozytywne! Ile w nich radości, lekkości… GoodVibes’ów.

Część prac Ewa tworzy spontanicznie, ale współpracuje też z architektami i dekoratorami wnętrz tworząc obrazy pod konkretny projekt. Niejedna więc, mam nadzieję, wspólna przygoda przed nami.

Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z pracami Ewy, byłam akurat przed jedną z większych sesji zdjęciowych, do której potrzebowałam sztuki. Obrazów dokładnie w klimacie tych, tworzonych przez Ewę. Kolorowych, pozytywnych, niejednoznacznych, nowoczesnych.

Mam już tak, że jak w coś uwierzę, to nie do końca patrzę na środki. Ponieważ wypożyczenie nie wchodziło w grę, postanowiłam tą sztukę po prostu kupić. Zbieg okoliczności okazał się łaskawy dla mojego konta bankowego. Właśnie wtedy Ewa robiła wietrzenie pracowni, co pozwoliło mi kupić kilka prac w niższej cenie, po to by wykorzystać je w stylizacji. Przetestowałam jednocześnie „customer serwis” i od tego momentu stałam się absolutną fanką – nie tylko twórczości, ale i samej osoby. Ewa jest przemiła, a przy tym konkretna w komunikacji i szybka w działaniu! Obrazy zostały sprawnie i dokładnie zabezpieczone i wysłane do mnie w przeciągu weekendu. I… tylko dzięki niesłowności Poczty Polskiej ostatecznie nie zdążyły wziąć udziału w sesji… Niemniej cieszą teraz moje oko i zdobią ściany mojego mieszkania. A ich „wyjście na salony” z pewnością też niebawem nastąpi. W międzyczasie kolejne prace Ewy, mam nadzieję, wzbogacą już niedługo wnętrza domu moich klientów, nad projektem którego aktualnie pracuję.

Write a comment