Motyw przewodni w mieszkaniu na wynajem

JAK URZĄDZIĆ MIESZKANIE NA WYNAJEM?

Projektując wnętrze własnego domu możemy dać sobie dużo czasu na dopracowanie detali. Osobiście uwielbiam kiedy wnętrza ewoluują z mieszkańcami, przechodzą przez różne fazy, dojrzewają, tworzą swoją własną historię. Takie, w których najnowszy zakup idealnie pasuje do rzeczy, które posiadamy od dekad…

Przy urządzaniu mieszkań na wynajem, inwestorzy nie mają takiego komfortu. Nie mają również – powiedzmy to wprost – takich samych środków. Przy tworzeniu mieszkań inwestycyjnych dwa najważniejsze czynniki to czas i pieniądz. Nieruchomość musi zostać  jak najszybciej przygotowana do wynajmu, a tabelka z budżetem spinać się dokładnie na tym poziomie, na jakim zakłada inwestycja. Nie znaczy to jednak, że mieszkania na wynajem mają być aranżowane przypadkowymi meblami i pozbawione dekoracji. Mieszkanie inwestycyjne może być przytulnym domem, w którego odbiorze nie odczuwa się optymalizacji kosztów.

Chcecie wiedzieć jak ja wymyślam temat przewodni w mieszkaniach na wynajem? I jak uzyskuję spójny efekt, który zachwyca inwestorów i najemców?

Pewnie! Z przyjemnością się tym z Wami podzielę. Oto jaki jest mój

Przepis na sukces

Zawsze wybieram jedną rzecz wokół której buduję koncepcję. Skupiam się na jednym z trze chelementów wnętrza  – elemencie wow, nie najładniejszym ale praktyczny lub zastanym.

Pokażę Wam na przykładach trzech moich realizacji. Opowiem Wam ich historie, dzięki czemu łatwiej zrozumiecie tok rozumowania, co może ułatwi Wam podejmowanie decyzji w Waszych projektach mieszkań na wynajem.

Element wow

Element wow. Zazwyczaj najdroższy. Najbardziej ekstrawagancki. O którym wiadomo, że będzie rzucać się w oczy. Często takim elementem w projektowanych przeze mnie mieszkaniach na wynajem jest tapeta. Dlaczego? Ponieważ jest to w miarę nisko kosztowe i w miarę mało inwazyjne, a przede wszystkim szybkie do zastosowania rozwiązanie, które doskonale ubiera przestrzeń.

Mieszkanie na Ursynowie, które przerabiane było na dwa niezależne studia (w sumie studio i dwupokojowe) było w opłakanym stanie. Naprawdę. Pękały ściany, było mroczno, brudno i niepachnąco. Najbardziej straszyła łazienka… A w toalecie można było śmiało kręcić horrory…

Dlatego, na przekór, zaproponowałam, żeby nowe łazienki w tych mieszkaniach stały się azylami, miejscami, w których będzie można się zrelaksować po całym dniu w miejskiej dżungli, przenieść myślami w jakieś miłe, pełne słońca miejsce, odpocząć od świata. Chciałam dać w nich poczucie jak największej przestrzeni, pomimo realnie niewielkiego metrażu. Łazienki miały „robić robotę”. Wyklejając tapetę, wykleiliśmy w nich tropikalny las. Do tego zastosowałam płytki podłogowe imitujące lekko pofalowane deski, po jakich stąpa się idąc na plażę, lekkie nowoczesne szafki z metalu w ciekawym czerwonym kolorze odpowiadającym barwom na okładzinie i voilà!

Ale że nie w samej łazience człowiek żyje, ten sam klimat przeniosłam do pozostałych pomieszczeń. Całe wyposażenie zostało wybrane według klucza palety kolorystycznej tapety – zgaszone zielenie, złamana biel, czerwień i drewno. Zadbałam o spójny klimat w całym mieszkaniu. Dzięki zastosowanej kolorystyce i lekkości mebli, czuje się tu nastrój ciepłego letniego wieczoru. Dającego chłód i wytchnienie. Gdzie zachodzące słońce otula nas padając przez gęstą zieleń drzew.

Tapeta była stosunkowo najdroższym elementem wyposażenia. Pozostałe odpowiadały inwestorskim widełkom cenowym, zachowując bardzo dobry stosunek jakości do ceny.

Nie najładniejszy.

Nie najładniejszy. W dzisiejszej opowieści będzie nim kuchnia (meble kuchenne) z Ikea z frontami Veddinge. Szeroka na blisko 3 metry miała stać się aneksem dla około 20-metrowego studia. Plusem frontów Veddinge jest to, że w przeciwieństwie do pozostałych w asortymencie Ikea, są nie oklejane, a lakierowane. Wygrały zatem u inwestorki ze względów użytkowych. Wizualnie, no cóż, są po prostu proste, białe, bardzo minimalistyczne i chłodne. A ja, tworząc GoodVibes’owe wnętrza dbam zawsze o to, żeby były przyjazne i ciepłe w odbiorze.

Jak więc je wkomponowałam we wnętrza?

Chciałam uniknąć dużych kontrastów, żeby nie wyciągać białej kuchni na pierwszy plan, dlatego postanowiłam, że kolorystyka wnętrza będzie jasna, żeby maksymalnie wtopić ją w tło. Z drugiej strony wybrałam ciepłą paletę barw, żeby uzyskać ciepły nastrój. Wykorzystałam białe elementy, nawiązującego do kolorów frontów, by zachować spójność i – znowu – wtopić aneks kuchenny w resztę wnętrza. Zlote dodatki – podpowiedziane przez oryginalną lampę Louis’a Poulsen’a (która była jednocześnie naszym „elementem wow”) – złagodziły zimno bieli, podkreślając jednocześnie jej delikatność. Przy tym odmłodziły beże i czerwienie zastosowane w pozostałej części pomieszczenia. I oczywiście drewno. Tu, racji wymagań co do łatwości utrzymania i użytkowania, laminaty w kolorze jasnego drewna.

Dzięki temu powstało jasne, lekkie, przytulne wnętrze. Dość uniwersalne, choć trochę z kobiecą nutą.

Większość wyposażenia pochodzi z Ikea, kilka elementów ze sklepów z podobnej półki cenowej. Wszystkie elementy mogły być kupione, dostarczone i zmontowane w przeciągu 2-3 tygodni, co pozostaje nie bez znaczenia przy projektach inwestycyjnych.

Zastany

Zastany. Z nim spotykam się najczęściej pracując nad mieszkaniami, które zostały odziedziczone. Właściciele nie chcą, żeby mieszkania stały puste. Z drugiej strony często nie myśleli wcześniej o przygotowaniu danej nieruchomości pod wynajem, przez co nie maja dużego budżetu. Wtedy często sugeruję pozostawienie wszystkich elementów, które są w dobrym stanie i dopasowanie do nich pozostałego wyposażenia. A ponieważ styl eklektyczny jest moim ulubionym, mam przy tym zawsze ogrom przyjemności.

Zobaczcie tutaj. Mieszkanie wymagało generalnego remontu, budżet był niewielki, wystrój sam w sobie nie zachwycał, ale już krzesła czy stół, jak najbardziej – wywoływały ochy i achy każdego miłośnika designu lat 50/60-tych.

I w taki sposób, na kanwie zastanych mebli stworzyłam mieszkanie inspirowane stylem mid-century modern. Meble vintage połączyłam z nowymi, (znów w głównej mierze z sieciówki) ale nawiązującymi designem. Wybrałam odpowiednią dla tamtego okresu paletę kolorów – brązy, błękity i zielenie. Zagrałam wzorami geometrycznymi na płytkach i tapetach.

Pod kątem inwestycji – poczyniliśmy oszczędności odzyskując stare meble. Pod kątem przygotowania produktu, jakim jest mieszkanie na wynajem – daliśmy najemcom dopracowane, spójne, wygodne miejsce do życia, w którym tych oszczędności nie odczuwają.

Jaki jest zatem mój sposób na ciekawe mieszkania na wynajem w rozsądnym budżecie?

Spójność. Spójność. I jeszcze raz… GoodVibes’y! 😉

 

Mam nadzieję, że te trzy historie były dla Was przydatne i ułatwią Wam zadanie, jeśli sami będziecie mieli wymyślić pomysł na aranżację mieszkania na wynajem.

Zdjęcia: Yassen Hristov i Mikołaj Dąbrowski
Write a comment